Murray: Chcę zacząć grać w tenisa

Reprezentant Wielkiej Brytanii marzy o powrocie do najlepszej formy.

---

Andy Murray zeszłoroczne rozgrywki zakończył przedwcześnie, a powodem tego była kontuzja biodra, która wykluczyła go z gry na kilka miesięcy. Od jakiegoś czasu w mediach toczy się debata na temat tego, czy Murray jest gotowy do rywalizacji w nowym sezonie. Koniec końców były lider rankingu ATP poleciał do Brisbane, gdzie ma rozegrać pierwszy turniej w 2018 roku.

Tenisista pochodzący z Dunblane kilka dni temu rozegrał mecz pokazowy w Abu Zabi, a jego rywalem był Roberto Bautista-Agut. Brytyjczyk nie pokazał się z najlepszej strony i było widać, że daleko mu do pełni zdrowia. Murray jednak zapewnia, że od tamtego czasu wiele się zmieniło i jest w lepszej dyspozycji. – W niedzielę czułem się dobrze. Lepiej niż podczas pokazowego meczu w Abu Zabi. Chcę prezentować się coraz lepiej z każdym dniem i trenować z lepszymi tenisistami – mówił na konferencji prasowej w stolicy stanu Queensland.

Były lider rankingu ATP przyznał, że jego jedynym celem jest powrót do regularnych występów. Nie liczy się dla niego pozycja przez niego zajmowana, a także nie stawia przed sobą wygórowanych celów. – Jedyne, czego chcę, to zacząć grać w tenisa. Naprawdę brakuje mi tego. Oczywiście, że chciałbym być numerem jeden na świecie, ale nie miałbym nic przeciwko, gdybym miał być numerem 30., bo po prostu chcę wrócić na kort. Mam nadzieję, że będę mógł wrócić na poziom, aby być konkurencyjny, ale moje oczekiwania nie są zbyt duże. Jeśli nie będę w stanie prezentować swojego najlepszego tenisa, to zaakceptuję to i będę po prostu grał dalej – kontynuował.

– Aby przekonać się, jak reaguje moje ciało i biodro oraz by zyskać pewność siebie, muszę grać mecze. Na tę chwilę trudno mi powiedzieć, jaki jest mój poziom. Ale jeśli zdołałbym pokonywać tenisistów z 30. czy 40. miejsca w rankingu, to znaczy, że wciąż jest odpowiednio wysoki – zakończył tenisista, który zmagania w zawodach Brisbane International rozpocznie od drugiej rundy i starcia z Ryanem Harrisonem.