Taktyka Polaka i Brazylijczyka odnośnie półfinału okazała się bardzo skuteczna. Wygrana nad Harrisonem i Venusem była dosyć prostym osiągnięciem, a „nasza” para prezentowała się w niej świetnie. Bardzo dobrze funkcjonował serwis, ale też i return, dzięki czemu aż 3 krotnie udało się przełamać rywali. Wynik 6:1, 6:4 jest zatem imponującym wynikiem, co tylko potwierdza, że są w doskonałej dyspozycji.

Po drugiej stronie siatki staną Henri Kontinen i John Peers, a wiec główni rywale w tym sezonie. Oni także nie mieli większych problemów w półfinale, pokonując Murraya i Soaresa 7:6, 6:2, jednak w rywalizacji grupowej ulegli parze Harrison/Venus oraz stracili seta w starciu z Klaasenem i Ramem, co pokazuje, że mają momenty przestojów i słabszej gry.

Na przestrzeni sezonu para Kubot/Melo nie była lepsza od dzisiejszych rywali. Bilans 1-3 z tego roku z czego ostatnia sprzed miesiąca z Szanghaju, aczkolwiek obie pary mierzyły się już w finale i miało to miejsce na Wimbledonie. Wtedy, ciężar psychologiczny, ale też i fizyczny po dwóch tygodniach zmagań, wytrzymali Łukasz i Marcelo, to może być kluczowe i tym razem.

Moim zdaniem mecz będzie bardzo wyrównany i ciężko kogokolwiek faworyzować. Nie mniej jednak Kubot i Melo grają ciut lepiej, są też dużo bardziej sprytniejsi od rywali, gdyż Fin i Australijczyk kojarzą mi się z bardzo toporną i schematyczną grą i jeśli dojdzie do wymian w kluczowych momentach górą będą Polak i Brazylijczyk, jak i w końcowym rozrachunku.