Mirza: Dotrzeć na to miejsce jest łatwiej, niż je utrzymać

Mirza: Dotrzeć na to miejsce jest łatwiej, niż je utrzymać

Sania Mirza nigdy nie była zawodniczką, która święciła sukcesy w grze podwójnej, przez co stanęła na rozstaju dróg i zdecydowała się poświęcić rozgrywkom deblowym. Po upływie czasu zapewne nie żałuje tej decyzji, gdyż obecnie, od wielu tygodni (87), jest liderką deblowego rankingu WTA i na dobrą sprawę można stwierdzić, że jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych tenisistek na świecie, a na pewno w Azji.

Reprezentantka Indii w 2016 roku zdominowała grę podwójną wśród kobiet – Mirza sezon zaczęła u boku Martiny Hingis, z którą wygrała pięć turniejów, w tym wielkoszlemowe Australian Open. Liderka deblowego rankingu WTA następnie zdecydowała się na współpracę z Barborą Strycovą, która także okazała się owocna. Hindusko-czeski duet na swoim koncie zapisał dwa tytuły. Mirza w międzyczasie wygrała jeszcze jeden turniej z Monicą Niculescu, dzięki czemu sezon zakończyła z ośmioma końcowymi triumfami.

Mirza od 87 tygodni siedzi na fotelu liderki deblowego rankingu WTA, ale za niej plecami jest kilka tenisistek, które mają dużą chrapkę na przejęcie tej funkcji. Są to między innymi Bethanie Mattek-Sands, była partnerka Mirzy, Martina Hingis, czy Caroline Garcia i Kristina Mladenovic. – Nikt nie zostaje numerem jeden na zawsze. Nawet jeśli stracę tę pozycję w rankingu to nie znaczy, że nie mogę na nią wrócić. Po to gramy w tenisa. Chcemy zdobywać wielkie tytuły, walczyć o bycie numerem jeden na świecie. Nawet jeśli będę wygrywać wszystko i tak istnieje prawdopodobieństwo, że stracę moje miejsce, ale mam szanse je odzyskać – powiedziała Hinduska podczas International Premier Tennis League.

30-latka zdradziła, iż bycie liderką rankingu WTA, wcale nie jest łatwą rzeczą i aby utrzymać tę pozycję, trzeba pracować ciężej niż na to, by ją osiągnąć. – Ludzie uznają to za oczywiste, ponieważ jestem numerem jeden od 87 tygodni. Jednak pracuję mocniej niż wtedy, gdy nie byłam liderką. Wierzcie lub nie, ale to nie działa tak prosto. Dotrzeć na to miejsce jest łatwiej niż je utrzymać. Jestem z siebie bardzo dumna, że udało mi się to osiągnąć i być w tym miejscu tak długo. Będę próbować utrzymać je, ale jeśli się nie uda spróbuję na nie wrócić. Bycie numerem jeden nie oznacza, że łatwo sobie ze wszystkim radzę. Zawsze będą osoby rzucające mi wyzwanie – podsumowała Mirza, która 2017 rok rozpocznie startem z Mattek-Sands, lecz następnie wróci do gry z Barborą Strycovą.

admin2 2016-12-13 15:54:56
TRANSMISJE